1887–1967

Artykuł poniższy ukazał się w "Kurierze Warszawskim" w maju 1926.

O PEJZAŻACH Z WENECJI

Jan Kleczyński

Wacław Piotrowski przywiózł z Wenecji kilkadziesiąt studiów i obrazów. Wystawiono z nich sześć. Resztę widziałem "za kulisami" – i wyznaję, że szkoda, że ich nie oglądamy w większej ilości. Nie zawsze wysiłki artysty sprostały zamierzeniom, lecz są to dążenia bardzo ciekawe, śmiałe i oryginalne. Niektóre z tych bezpośrednich wrażeń można by nazwać odkryciami. Nie ma w nich zachęcającej kolorkowości, roztapiającego się w konwenansie banału. Piotrowski pragnął – i nieraz mu się to przedziwnie udało – uchwycić te przemijające chwile oświetleń, które tyle uroku dają Wenecji – chciał – świadomie czy nie, to rzecz obojętna – zsyntetyzować te szczególniejsze połączenia oparów morza i drgań powietrza w słońcu, na cudnych murach zamarłych pałaców – to dziwne pomieszanie klimatu morskiego z lądowym, miejskiego z wyspiarskim, które jest w siedzibie dożów nieustającym, drażniącym urokiem. Widzę to wyraźnie w najśmielszym obrazie artysty, najdoskonalej malującym jego zamierzenia, w "Il Molo z gondolą".

Patrzymy pod światło słońca, na wpół schowanego we mgłach i przejrzystych chmurach. Stoimy zaraz za Riva degli Schiavoni i patrzymy na omgloną kopułę Santa Maria della Salute – poprzez zatokę, pełną statków, poprzez "Rivę" z wenecjanami i turystami. Stoimy za małym kanałem, na którym podskakuje na falach gondola. Wszystko lśni przed nami – niebo, wybrzeże i morze. Po falach skaczą światełka. Morze mieni się wszystkiemi barwami, wśród których przeważa charakterystyczny dla Adriatyku ton butelkowy, czy jeśli kto chce, brudnawego szmaragdu. Nawet mgły na niebie mają ten odcień zielonkawy, który wydziela się z morza, napełnia powietrze i tylko na wybrzeżu zamienia się, na tym stałym gruncie, w jakiś kolor chromowo-czerwonawy, pełen cichego blasku. Niech nikogo nie dziwi pewna szorstkość wykonania tych światełek na falach morza. Tak wyglądają zawsze poszukiwania oryginalne rzeczy trudnych. Znajdziemy to u wielkich impresjonistów – choćby w nadsekwańskich pejzażach Sisleya, gdzie usiłowania miały pewne podobieństwa z tu opisanemi. I tam chodziło nieraz o te drgania powietrza, o to życie utajone, które jest duszą pejzażu. Zresztą oddal i wybrzeże w obrazie Piotrowskiego są już przetopione całkowicie na światło i powietrze. Fale żyją. Traktowanie efektów świetlnych mniej przypomina Stanisławskiego, niż Francuzów.

Podobna próba z pałacem dożów wyszła ciężej. Ale "Szary dzień – Giudecca" to obraz bardzo subtelny w barwie – a także "Piazetta". W rysunku obrazy artysty nie są tak interesujące, jak w impresjonistycznych usiłowaniach, niezwykle śmiałych i pomysłowych w technice, choć chwilami brutalnych nawet w kolorze. Skończone opanowanie rysunku dałoby im świetności.

Jan Kleczyński

Wacław Piotrowski w maju 1926 na wystawie Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych wystawiał następujące pejzaże z Wenecji:

267. Giudecca – szary dzień – olej
268. Il Molo z gondolą – olej
269. Piazetta II – olej
270. Riva degli Schiavoni II – olej
271. Pałac dożów – olej
272. Widok z Giardini – olej


Ostatnie zmiany w witrynie: 2010-06-12  •  Debiut online: 2010-02-10  •   •  Zmiana tła