1887–1967

Artykuł poniższy ukazał się w "Życiu Warszawy" 14 lipca 1967.

WSPOMNIENIE O WACŁAWIE
PIOTROWSKIM

Władysław Tatarkiewicz
portret

Władysław Tatarkiewicz

Wacław Piotrowski, zmarły niedawno w 80. roku życia (1887-1967), był już jednym z artystów tego pokolenia, które wykształciło się w Warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych, a jeszcze przed pierwszą wojną światową skończyło studia i rozpoczęło samodzielną pracę. Uczyli go znakomici malarze: Konrad Krzyżanowski, Lentz, Stabrowski. Do rzeźby zachęcał go Dunikowski, z którym zbliżył się już w r. 1907.

Ledwie wojna minęła, mógł wyjechać na Zachód. W latach 1919-22 był w Paryżu, w 1924-25 we Włoszech. Już w r. 1920 wystawiał w Paryżu: w Société des Artistes Français, w Salon d'Automne, następnego roku w dobrej galerii Devambez, w tym samym roku w Londynie, nieco później w Amsterdamie. Francuskie Ministerstwo Oświaty nabyło wówczas jeden z jego obrazów. Krytyk "Temps" napisał o wystawionym przezeń płótnie "brutal mais mordant", co można przełożyć na "brutalne, ale przejmujące".

W kraju obrazy jego podobały się, w szczególności piękne akwarelowe pejzaże włoskie, które wystawił w r. 1924. W r. 1927 otrzymał nagrodę m. Warszawy, w 1928 znów nagrodę na wystawie "przedolimpijskiej", potem jeszcze w r. 1933 medal srebrny na wystawie w Zachęcie. Wtedy był u szczytu powodzenia, krytycy nie szczędzili mu pochwał, zarówno konserwatywni, jak i rzecznicy awangardy. Obrazy jego chwalił Konrad Winkler, a Stefania Zahorska pisała w r. 1928: "Piotrowski zadziwił poważnym ujęciem zagadnień". Dawali wyraz swemu uznaniu malarze; Wacław Husarski podziwiał "mediumiczne niejako wyczucie psychiki modela", a Wiktor Podoski "przedziwną czujność plastyczną".


Piotrowski uprawiał różne techniki malarskie, ale przede wszystkim był rysownikiem: tę zdolność i umiejętność zachował do końca życia. Był dobrym pejzażystą, ale nad wszystko portrecistą; w wywiadzie sprzed kilku laty powiedział o sobie "Byłem i jestem eksperymentatorem psychologiem". Ale wychodziły też spod jego pędzla duże kompozycje.

Nie brak było w życiu Piotrowskiego powodzenia, odznaczeń, nagród, ale – raczej w pierwszej połowie życia. W drugiej nazwisko jego coraz rzadziej pojawiało się nie tylko wśród wyróżnianych, ale i wystawiających; w latach 30., a zwłaszcza po II wojnie mało już kto znał jego nazwisko. A jednak nie przestał pracować i szukać, nie utracił nic ze swych zdolności i umiejętności. Właśnie teraz powstała największa jego kompozycja "Tragedia wawerska": wieloletni mieszkaniec Wawra widział z bliska* i upamiętnił na wielkim płótnie zbrodnię hitlerowców; płótno to znajduje się w szkole w Wawrze**.

Na to odejście malarza na drugi plan złożyło się parę przyczyn. Powiedział kiedyś o sobie: "Muszę pogodzić to, co zamierzam, z tym co oczekuje rynek". Dokonał dzięki temu niemałej rzeczy: ołówkiem i pędzlem zdołał wyżywić siebie i rodzinę, utrzymać w domu wysoki poziom kultury, dzieci wychować na ludzi nauki. Nie było to zupełnie proste: obok twórczości "własnej" musiał, jak mawiał, uprawiać pracę "zamówieniową": portrety, kopie, obrazy kościelne. Jednakże i to było cenne: dobre portrety, dobre kopie, a obrazy jego zawędrowały aż do polskich kościołów Ameryki i Anglii. Jednakże istnieje dla artystów szczególny antagonizm: rynku i opinii znawców; z wyjątkiem nielicznych, którzy są lub wydają się wielcy, muszą wybierać między powodzeniem na rynku a powodzeniem u krytyków.

W wypadku Wacława Piotrowskiego był inny jeszcze wzgląd: jego sztuka przy wszystkich swych zaletach, przy swej rzetelności i doskonałości warsztatowej, nie była w duchu epoki. Niektóre epoki pytały tylko czy artysta pracował dobrze, nasza zaś pyta także i przede wszystkim: co zrobił nowego? Bo jest istotnie epoką przełomową, a właśnie pokolenie Piotrowskiego zapoczątkowało przełom: mniej więcej jego rówieśnikami byli Picasso i Braque; w kraju Zbigniew Pronaszko i Witkacy byli również w tym samym wieku, o dwa lata starsi. Piotrowski nie przyłączył się do żadnego z kierunków, które powstawały w jego młodości i znajdowały znaczny oddźwięk w latach, gdy przebywał w Paryżu, ani do fowistów ani do kubistów, choć pewne ich refleksy znaleźć można w jego rysunkach, w geometryzowaniu portretów. Także w kraju nie przyłączył się do żadnej grupy. "Zawsze szedłem w pojedynkę", mówił.

Nie znaczy to bynajmniej by był artystą starej daty, nie wnoszącym nic nowego; i to zarówno w formie jak i treści. Był jednym z pierwszych, którzy dali wyraz artystyczny wyczynom sportowym. W latach 20. znany był i często reprodukowany jego rysunkowy portret Konopackiej podczas treningu i świetny skok przez płot. Rysunki te były jednoczesne z "Laurem olimpijskim" Wierzyńskiego, pierwszego polskiego poety sportu. Ten temat pochłaniał go w latach 20., a w 30. zaś pociągnął go inny temat: ludzie pracy. Wielka seria głów ludzi ciężko pracujących, jaka pozostała w jego tekach, godna jest ogłoszenia.

Pracował do końca, do ostatnich tygodni życia. Trudno sobie wyobrazić postać bardziej pełną uroku, budzącą więcej szacunku i sympatii niż ten stary artysta, oddany swej pracy, niedbały o sukcesy, bez żółci i bez pychy, życzliwy dla ludzi i świata.

Władysław Tatarkiewicz


* Sprostowanie: Piotrowski nie był świadkiem egzekucji mieszkańów Wawra. ** Sprostowanie: Nie wiadomo, gdzie dzisiaj znajduje się ten obraz.
Ostatnie zmiany w witrynie: 2010-06-12  •  Debiut online: 2010-02-10  •   •  Zmiana tła